Gdy odchodzi przyjaciel…

Gdy odchodzi przyjaciel czujesz pustkę, rozpacz, czujesz złość. Pierwsze dni spędzasz normalnie. W zasadzie jeszcze nie czujesz tego żalu, który przychodzi później. Kilka dni temu moja kochana Mrunia, kot rasy europejskiej poszedł za tęczowy mostek. Dla wszystkich, którzy nie znają tego uroczego określenia oznacza ono śmierć zwierzaka.

Moja Mrunia była moją kocią przyjaciółką. Zawsze obok, zawsze mrucząca, cieplutka, łasząca się wesoło. Nigdy chyba nie zapomnę jak się cieszyła na nasz widok i wesoło potrząsała zadkiem i ogonkiem 🙂 Była bardzo radosnym i przyjacielskim kotem. Mega mądrym, reagującym na swoje imię. Gdy wyjeżdżaliśmy na działkę, wesoło hasała po trawce, miała swoje kryjówki działkowe ale zawsze na nasz głos przybiegała do domu. Mrunia kochała być na łonie natury, łapała owady, ganiała robaki, podgryzała trawkę. To był jej mały azyl w naturze.

img_0375

Mrunia dzielnie znosiła nasze wyjazdy, zajmowali się nią wtedy nasi znajomi, którzy ją uwielbiali. Mruniasek dobrze się u nich czuł ale pewnie tęsknota za nami była. Na szczęście powroty i kocie pieszczoty zawsze były niesamowite. Nasz kot nigdy nie obrażał się, zawsze dzielnie znosił swój los. Zawsze wesoła, szybka, skoczna, pomysłowa i zdrowa. Miała swoje ulubione miejsca do spania i chyba była jedynym kotem, który na swoje legowisko wybrał sobie bęben pralki 😉 Wyglądała w nim jak astronauta w kapsule kosmicznej lecąca gdzieś na kocią gwiazdę… a teraz na prawdę tam poleciała 😦

Mrunia, zanim przyszła na świat Basia była naszym oczkiem w głowie. Kochana, głaskana, noszona na rękach. Z radością wskakiwała na ramiona Tomka a on tak ją nosił po mieszkaniu. Komiczny to był widok i aż łezka mi się w oku kręci, gdy to wspominam.

Mój kot, zawsze blisko, wspaniale mruczący, śpiący z nami w naszych nogach. Kot, który dawał buziaki i wywąchiwał włosy (to podobno oznaka miłości do człowieka).

Mrunia była cierpliwa, szczególnie dla Basi i jej zaborczej miłości do niej. Nigdy nie wyciągnęła na Bibi pazurków, nawet gdy ta ją próbowała na siłę przytulać i kłaść się na nią. Z Basi strony to był wyraz jej miłości, Mrunia niestety inaczej do odbierała. Jestem mi mega przykro, że mój kot mógł poczuć się odepchnięty, zapomniany gdy pojawiło się u nas dziecko. Pewnie trochę tak było ale cały czas bardzo kochaliśmy Mrunię i staraliśmy się troszczyć o nią najlepiej jak potrafiliśmy i na ile czasu nam starczyło. Chyba już do końca będę sobie wyrzucać, że nie zauważyłam w porę Mruniowej depresji. Tak, to była depresja. W ostatnich tygodniach już nie bawiła się tak jak kiedyś, nie nosiła swojego misiaczka w pyszczku. Po prostu spała, większość dnia przesypiała a w nocy chyba odreagowywała swój stres i wylizywała sobie futerko na brzuszku 😦 Smutny widok. Tydzień przed odejściem za tęczowy mostek Mruniasek zachorował, straciła apetyt i chęć do życia. Byliśmy u dwóch weterynarzy i pomimo naszych starań, badań i leków nie udało się…

Mrunia odeszła nad ranem w sobotę. Wezwała nas miauczeniem do siebie abyśmy mogli się z nią pożegnać. Czuła nasze ręce głaskające jej futerko do końca swoich chwil. Pożegnałam przyjaciela ale na zawsze zostanie on w moim sercu, w mojej pamięci. Bardzo żałuję, że nie potrafiłam Mruni pomóc. Ciężko jest mi pisać o moich uczuciach. Pusto jest w domu, jakoś tak inaczej. Nikt nie rozgrzebuje żwirku w kuwecie, nie siedzi w miejscu do karmienia głośno domagając się porcji chrupek lub mokrego. Zimno się zrobiło bez Mruni. Czasami łapię się na tym, że widzę ją. Gdzieś przemyka po mieszkaniu albo śpi słodko zwinięta w kłębuszek. To był taki dobry i mądry kot. Bardzo mi szkoda, że nie będzie jej już z nami.

img_2123

Kochamy Cię Mruniasku ❤

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s