Ten post będzie o moich marzeniach, niespełnionych, o moich zamierzeniach i planach, których nie potrafiłam do końca zrealizować. Będzie również o tym czego nie robić przy zakładaniu własnej firmy, dam wam kilka rad, co zrobić aby nie stracić zainwestowanych pieniędzy oraz dlaczego czasami nasze marzenia spełniają się nie tak jakbyśmy tego chcieli.
Urlop macierzyński to czas dla mamy, która jak wynika z definicji tego urlopu opiekuje się swoim dzieckiem. W Polsce mamy roczny, płatny urlop oraz możliwość skorzystania z urlopu wychowawczego (już nie płatnego) aby dobrze wprowadzić nasze dzieciątko w życie i być tylko dla niego choć przez pierwsze 3 lata życia. W tym okresie zazwyczaj większość matek wpada na szatański pomysł pójścia na swoje i nie wracania do korporacji (czy innego biura) na etat. Abstrahując od tego, że niektóre mamy często są zwalniane zaraz po macierzyńskim i nie mają gdzie wracać to pójście ,,na swoje,, nie byłoby złym pomysłem gdyby… no właśnie gdyby nie pewne sprawy jakie nazywamy finansami.
Rozpoczęcie działalności gospodarczej wiąże się z zarejestrowaniem jej w ZUS i opłaty składek (zdrowotne, chorobowe, emerytalne itp.) których jest trochę. Jak pamiętam przez pierwsze dwa lata mamy tzw. ZUS preferencyjny i opłaty są znacząco niższe niż normalne stawki miesięczne. Matki zakładające swoje firmy chętnie z tego korzystają. Wiadomo, praca z domu, możliwość wychowywania dziecka i zarabiania pieniędzy jest kusząca a jeszcze gdy mamy jakieś pasje, zainteresowania, marzenia które możemy przekuć w rzeczywiste zajęcie to sukces gwarantowany. Prawda?
Niestety rzeczywistość często jest brutalniejsza niż nam się wydaje i nawet po dobrym starcie nie zawsze droga do mety usłana jest różami a my nie zawsze dobiegamy do niej na pierwszej pozycji, ba! często w ogóle nie kończymy tego biegu bo nie starcza nam sił.
Droga do sukcesu usłana jest cierniami, tak mówili. Mówili też, że nie od razu Rzym zbudowano i że na wszystko potrzeba czasu i tu się zgadzam. Ale w moim przypadku zamiast sukcesu bo dobrym starcie pozostała droga przez ciernie i niestety spłacanie kredytu, który wzięłam na start mojej firmy, który niestety mnie pogrążył.
Moim marzeniem od zawsze było mieć swoją markę odzieżową, chciałam projektować ciuchy, wymyślać nadruki, fasony i ubierać ludzi aby sprawiać im radość moimi ubraniami. Gdy urodziła się Basia, stwierdziłam, że najfajniej byłoby szyć ubranka dla dzieci bo przecież są takie słodkie a i mamy szybciej kupią piękny ciuszek dla swojego maluszka niż dla siebie. Jak pomyślałam tak też zrobiłam i zaczęłam działać. Założyłam własną markę odzieży dla dzieci. Pierwszą małą partię wyprodukowałam ze swoich oszczędności. Były to bodziaki uszyte z najlepszej jakościowo bawełny, wszystko z certyfikatami, wszystko uszyte w szwalni w Polsce, nadruki z farby ekologicznej oczywiście też zrobione w Polsce (dokładniej po sąsiedku bo pod Warszawą). Moje autorskie grafiki na body wyglądały wspaniale. Wszystko miało być w minimalistycznym i nieco zawadiackim klimacie.

Pierwszy sukces przyszedł szybko. Cała zamówiona partia sprzedała się na pniu a Instagram był wtedy pełny zdjęć maluszków w moich bodziakach Dzicz ❤ byłam przeszczęśliwa i postanowiłam pójść krok dalej. Nie dość, że już zarobione pieniądze zainwestowałam w dalszą produkcję to wpadłam na wspaniały pomysł (a jakże!) dofinansowania dla tzw. starterów. Wiązało się to oczywiście z założeniem działalności, napisaniem biznes planu i opracowaniem całej strategii rozwoju marki. Pomyślałam nic trudnego!
Taaaak, teraz przeklinam ten dzień gdy wpadłam na szatański pomysł wzięcia pożyczki na start. Niestety nie słuchałam głosu rozsądku i innych osób. Zgłosiłam się do pewnej instytucji dysponującej pożyczkami ze środków unijnych przeznaczonych dla małych firm na start. Moja znajoma z poprzedniej pracy (oczywiście w korporacji) podsunęła mi pomysł gdzie się zgłosić ponieważ ona sama już skorzystała z takiej pomocy i założyła wraz ze wspólniczką cukiernię. Dziewczyny wzięły razem 100 tyś dofinansowania unijnego, co konkretnie było zwrotną pożyczką.
Ja w moim szale pomysłów na własny biznes zmieściłam się w aż 35 tyś. i jak postanowiłam tak zrobiłam. Napisałam biznes plan, zrobiłam research rynku i mojej konkurencji. Wszystko wyglądało bardzo pomyślnie dla mnie. Rynek jeszcze nienasycony produktami dziecięcymi, matki chętne nowości i coraz większa świadomość konsumentów jak ważne jest kupowanie dobrych jakościowo ubrań dla dzieci a przede wszystkim moda! Ubranka z autorskimi grafikami, inne niż w sieciówkach były po prostu na topie. Bujałam wtedy w obłokach i wszystko wydawało mi się możliwe. Powstał biznes plan, który zakładał, że pierwsze zyski będą już po 3-ech miesiącach działalności. O ludzie! ale byłam wtedy naiwna! A ten cały biznes plan był tak kiepsko napisany, że w żadnym banku nie powinni mi go przyjąć. Jednak miła pani w pewnej instytucji wspierającej przedsiębiorczość przyjęła z entuzjazmem go… ponieważ miałam mega dobrego poręczyciela mojego kredytu (tak tak potrzebowałam poręczyciela bo w razie braku spłaty przecież ktoś musi mój dług spłacić, nie ma nic za darmo). Udało się. Dostałam kredyty na bardzo dobrych warunkach ale jednak był to kredyt, który muszę spłacić. Mogłam w tym samym okresie zgłosić się do urzędu pracy i dostać bezzwrotną pożyczkę na start mojej działalności. Nie zrobiłam tego, dlaczego bo byłam głupia i oślepiona wizją super startu mojej firmy tu i teraz. Nie chciałam czekać a ta przesympatyczna instytucja oferowała mi pieniądze na już. Teraz z perspektywy czasu zauważam małe niuanse i wiem, że ta miła pani trochę mnie omotała i trochę była namolna ze swoimi telefonami: pani Beato to kiedy podpisujemy umowę? 😉 taaak, ale stało się. Podpisałam cyrograf.
Wraz z podpisaniem tej umowy w zasadzie moja działalność już na starcie przestała przynosić zyski i w zasadzie nie rozwinęła się. Przede wszystkim taki kredyty w instytucji wspierającej przedsiębiorczość jest obwarowany pewnymi zasadami, na które pożyczkobiorca musi się zgodzić. Po pierwsze tylko część tych pieniędzy (ok.30%) możesz wydać na towar, w moim przypadku na materiały i szwalnię co stanowi clou mojej działalności. Resztę czyli 70% musisz wydać na środki trwałe (maszyny, sprzęt itd.). Z całej kwoty trzeba się rozliczyć co do złotówki przedstawiając faktury. Wszystko oczywiście analizuje twój doradca w tej szacownej instytucji. Głupota totalna! Jednak i te zasady mi nie dały do myślenia.
Na początek uszyłam dużo. Pełna rozmiarówka, kilka świetnych grafik, koszulki dla dzieci i dorosłych, bodziaki w różnych wariantach. Do wyboru, do koloru. Byłam zachwycona i podekscytowana tym wszystkim. Wyobrażałam sobie świetną sprzedaż, sukces wśród instagramowych mam oraz wsparcie znajomych mających dzieci. Wierzyłam w ten sukces, w to, że ludzie dobrze życzą i chcą ode mnie kupować bo oferuję im dobry produkt. Niestety już po miesiącu od wypuszczenia pierwszej kolekcji zobaczyłam jak bardzo się myliłam. Rzeczywistość okazała się okrutna, oczywiście ja popełniłam też dużo błędów. Nie zainwestowałam odpowiednio dużo (bo nie miałam skąd) w reklamę i marketing. Jedyną reklamą były dla mnie insta mamy, które gromadnie do mnie pisały z prośbą o darmowe ciuchy w zamian za reklamę i polecanie na instagramie. Niestety dałam się wielokrotnie nabrać. Wysyłałam za darmo im ciuchy warte nawet kilka set złotych a w zamian dostawałam czasami jedno zdjęcie na ich instagramowych kontach! ba czasami to zdjęcie było takie, że lepiej go było nie pokazywać hehe 😉 Znajomi też zawiedli, niestety. Tylko ci najbliżsi kupowali ode mnie ubranka dla swoich dzieci ale to była kropla w morzu. Poczta pantoflową w moim przypadku zupełnie nie zadziałała.
Po trzech miesiącach od wzięcia kredytu zaczął okres spłaty. Miesięczna rata nadal to ok. 800 zł plus składki zus i inne opłaty. Z przykrością muszę stwierdzić, że nie zarabiam nawet w połowie na te opłaty. Muszę dokładać z budżetu domowego. W tym momencie to już nawet nie łudzę się, że sprzedam cokolwiek. Bo nikt nic nie kupuje ale nadal mamy z instagrama piszą do mnie w nadziei, że dostaną ciuchy za darmochę.
Moja marka mnie przerosła. Nie miałam fachowego wsparcia, nikt mi nie podpowiadał w którą stronę iść. Kiepsko zaczęłam i marnie skończyłam. Jest mi niesamowicie smutno, bo włożyłam w to ogrom serca, swojej pracy i pieniędzy. Teraz tak sobie myślę, że zamiast tej mojej marki na kredyt wolałabym te pieniądze wydać na wyjazd do Australii z moimi bliskimi. Koszt ten sam, też musiałabym go spłacić ale przynajmniej wiedziałabym za co płacę i pozostałyby wspomnienia 😉 a tak, są ciuchy do sprzedania i ból istnienia.

Założenie własnej firmy to duża odpowiedzialność, praca i tak naprawdę fart. Zanim machina własnej działalności pójdzie w ruch należy bardzo dobrze zbadać rynek i konkurencję ale i to nie zawsze gwarantuje sukces, nawet gdy znajdziesz niszę w której będziesz tworzyć swoje produkty. Po prostu trzeba się wstrzelić w rynek i tyle a do tego potrzeba trochę szczęścia.
Kilka moich rad dla tych, którzy chcą wchodzić w branżę mody dziecięcej:
- po pierwsze nigdy ale to NIGDY nie bierz kredytu na start, który musisz spłacić. Są różne dofinansowania unijne o które warto zapytać, mając status osoby bezrobotnej można skorzystać z bezzwrotnych dofinansowań.
- nie warto na starcie szyć dużo rzeczy, lepiej zostawić sobie materiały aby doszywać w miarę popytu na swoje produkty.
- dobrze jest mieć jedną krawcową, która będzie dla ciebie szyć. Zlecanie produkcji szwalniom jest często nieopłacalne bo trzeba zamawiać z góry dość duże ilości jak dla startującej marki.
- lepiej wykupić płatną reklamę, która rzeczywiście da ci rozgłos niż inwestować w instagramowych influencerów.
- korzystaj mądrze z programów dających bezzwrotne dofinansowania na promocję twojej marki.
- czasami aby wystartować bez własnego wkładu finansowego watro poszukać dobrego inwestora, który również doradzi czy jest sens wchodzić w dany biznes.
- polecam skorzystać z wiedzy Startup Academy i innych tego typu doradców.
Na zakończenie napiszę, że założenie własnej marki było dla mnie dobrą szkołą i pokazało, kto mi pomaga i życzy dobrze. Nie ma co oglądać się za siebie i rozpamiętywać przeszłość bo to nie wróci i nie mamy na to wpływu. Ja wiem, że przy następnym moim biznesie nie popełnię tych błędów, które zrobiłam teraz. Teraz też wiem jakie są moje mocne i słabe strony, handlowiec i marketingowiec ze mnie kiepski więc następnym razem oddam to w ręce doświadczonych osób. Zakładanie własnej marki odzieżowej w dobie totalnego przesytu wszystkim jest niesamowicie ryzykownym przedsięwzięciem, bo czasami o twoim sukcesie decyduje naprawdę łut szczęścia a czasami faktycznie jest to okupione ciężką pracą. Teraz już wiem, że fajne nadruki, dobre materiały i ciekawy przekaz jaki ma dawać dany brand już nie wystarczą. Każdej mamie, która marzy o własnej firmie radzę dobrze przemyśleć i pogadać z doradcami od statrupów. Nie rzucajcie się na głęboką wodę bo może okazać się, że dopłynięcie do brzegu nie jest wcale takie łatwe choć pływać umiecie…
Ciekawa jestem co myślicie o moich słowach, naprawdę szczerym wyznaniu. Czekam na wasze komentarze 🙂
No prawda to jest, niestety. Za dużo wszystkiego, kto ma kasę na marketing to sprzeda, ale koszt reklamy nieraz równa się kosztowi obrotu…więc syzyfowa praca.
Jak to się stało że najpierw była bardzo dużą sprzedaż ” rozeszlo się na pniu”, a potem nikt nie chciał kupować? Skąd taka przepaść?
PolubieniePolubienie
Wiesz co niestety mamy są dość wybredne a sieciówki przyzwyczaiły je do ciągłych nowości i tego oczekiwały od mojej marki. Chciały non stop nowych propozycji, nadruków… a ja po prostu jeszcze moich ,,starości,, nie sprzedałam 😦 i tak zainteresowanie marką spadło. poza tym na rynku ciągle pojawiają się nowe marki, które oferują nowości.
PolubieniePolubienie
Jestem po podobnych przejściach. Marzenia stały się jeszcze bardziej odległe, frustracja i rozczarowanie. Dużo nauki, ale nie lepiej było po porostu uczyc sie na cudzych błędach? Ech, trzeba posplacać, zostały raty, została działalność która zaczęłam w inny sposób wykorzystywać, ale dopiero po 4 latach udręki…
PolubieniePolubienie
dziękuję za Twój komentarz 🙂
PolubieniePolubienie
Podziwiam, że zadziałałaś. To najważniejsze! Zawalczylas o swoje marzenia!!! Życzę Ci dużo powodzenia w przyszłych działaniach!
PolubieniePolubienie
Myślę, że musimy wypić on line kawe♥️ Bo mega ambitna z Ciebie Babka!
PolubieniePolubienie
Wow ale miło mi ❤ kawka on line i pogaduchy zawsze mile widziane 😉
PolubieniePolubienie
Bardzo Ci dziękuję na Twój szczery wpis. Czytałam go z drżeniem ale i ze zrozumieniem, bo sama jestem mamą która weszła na podobną ścieżkę co Ty. Własna marka odzieżowa to ogrom pracy, ale ogrom satysfakcji gdy widzisz swoje produkty, które są piękne, dobre dla dzieci i wyróżniają się na rynku. Widzę, że świadomość ludzi co do jakości i pochodzenia ubrań się zmienia, a polskie marki coraz częściej rosną w siłę. Tobie się nie udało, ale masz taki ogrom doświadczenia, że szanse, iż Twój drugi biznes wypali są o niebo wyższe 🙂
PolubieniePolubienie
Dziękuję za Twoje słowa, następny biznes napewno by mi się udał ale… chyba go nie będzie bo teraz nie mam nikogo kto mnie wspiera. Niestety też mąż mi bardzo odradza mówiąc, że się po prostu nie nadaję do tego 😦
PolubieniePolubienie
Beato, świetny wpis- szczery do bólu i od serca. Ja myśle i myślę od roku z czym by tu online wystartować, ale strach mnie zjada. A Ty to po prostu zrobiłaś – Chapeu bas! Jesteś odważna kobietą, klep się każdego poranka za to po ramieniu!!! (Wiem…. długi od tego nie spadną). Nazwij to wartościową lekcją.
Co do insta & Co… pracuję w Niemczech jako freelancer dla świetnego ekologicznego brandu, dostajemy codziennie masę emailii od „influencerów”, ale konsekwentnie odrzucamy wszystkie zapytania o darmowe produkty. Dla nas to nie fair – niby reklama szeptana… ale czy uczciwa, bo ktoś dostał od nas coś za darmo??? Byłam ostatnio na targach w DE i spotkałam polski brand, który chciałam rozprowadzać (old school!) po niemieckich sklepach- młode właścicielki od razu zarzuciły mnie pytaniami o mój insta profil, followers. Puhhh, nie, nie mam (tzn. mam, prywatny 😂). Codziennie współpracuję z setkami sklepów stacjonarnych, w których mogłabym ulokować ich towar, sklepy te mają klientów z krwi i kości, którzy płacą za towar…ale nie było to jakoś miłe widziane. Mam nadzieję, że dziewczyny nie przejadą się na tymczasowym hypie instainfluencerów…
Good Luck i nie rezygnuj z Twoich pomysłów!
PolubieniePolubienie
Świetny i szczery wpis, ale wiesz co Beata? Nie ma tego złego.,co by na dobre nie wyszło, teraz jest tak ogromny kryzys w branży odzieżowej, że całe szczęście, że nie zainwestowałaś jeszcze więcej środków i swojego czasu. Siedzę w tym już 5 rok i najstarsi mądrzy ludzie mówią, że tak jak jest źle teraz ,to nigdy nie było, na świecie sklepy, Marki i butiki padają , do Polski za moment to też zawita- z opóźnieniem . Oczywiście wszystkim, którzy wpadli na pomysł otwarcia własnej Marki odzieżowej teraz życzę powodzenia i trzymam kciuki, że będą tymi wybrańcami jednymi na tysiąc , którzy się przebiją ,ale też im bardzo współczuję . Wierzę, że kolejny pomysł na biznes pójdzie Ci świetnie 🙂
PolubieniePolubienie
Czy faktycznie prowadząc tę firmę udawało Ci spędzać dużo czasu z córką? Wydaje mi się, że jednak macierzyński to nie jest dobry moment na start firmy, bo odbywa się to jednak troszkę kosztem dziecka.
PolubieniePolubienie
Komentarz totalnie nie na miejscu. Jeśli jesteś taka ciekawa to firmę założyłam gdy moje dziecko miało 1,5 roku i w niczym moje małe słońce nigdy nie ucierpiało przez moją firmę. Btw. Aż w szoku, że takie komentarze ludzie potrafią zostawiać
PolubieniePolubienie
Przecież tylko zapytałam… Spodziewałam się, że odpowiesz coś w stylu: „spoko, jasne, że da się to pogodzić, jak się chce” itd., a Ty na mnie naskoczyłaś z taką agresją, jakbym faktycznie poruszyła jakiś drażliwą strunę…
PolubieniePolubienie
Wiesz co bo temat firmy jest dla mnie drażliwy i niestety jest moją porażką. Wybacz, może źle odczytałam intencję twojego komentarza. A propos da się pogodzić bez tego aby dziecko ucierpiało ale trzeba mieć pomoc babci najlepiej 😉 u mnie akurat tej pomocy nie było ale mąż mi logistycznie pomagał
PolubieniePolubienie
Jakbym czytała o sobie 😋 Ale nie żałuj nawet przez sekundę tego co zrobiłaś 🙂 Zawsze warto próbować i traktować niepowodzenia jak lekcje. Ja też wystartowałam ze swoją firmą mając już doświadczenie w branży i w prowadzeniu działalności, ale niestety chciałam zrobić wszystko sama i w rezultacie firmę zamknęłam. Ale nie żałuję, że podjęłam to ryzyko. Trzymaj się i nie poddawaj 😉
PolubieniePolubienie
Bardzo fajny opis, niefajnej sytuacji. A moze warto byloby wejsc na rynek zagraniczny z Pani ubrankami, np do Niemiec. Tu matki lubia wybiorcze ciuszki, a niekoniecznie HM i tym podobne sieciowki. Pozdrawiam. M
PolubieniePolubienie
Dziękuję za szczery artykuł. Przeszłam podobna drogę. Nie traktuję tego jako porażkę, wiele rzeczy nauczyłam się. Szyję dalej, ale dla siebie i dzieci – pracując na etacie. Gdybym przeczytała taki artykuł zanim zaczęłam szyć usługowo na własny rachunek (zakładając firmę), pewnie zrezygnowałabym. Pozdrawiam serdecznie.
PolubieniePolubienie
Odradzam szczerze wszystkie unijne dotacje
.. Pośrednicy to krwiopijcy
PolubieniePolubienie
Wow! Trafilam tu przypadkiem, przeczytalam Twoj komentarz u Balbiny (ECh). Wow, bo tak szczerego artykulu dawno nie czytalam! Przykro mi ze nie poszlo po Twojej mysli ale nie zaluj, bo podjelas walke! Kiedys uslyszalam, ze sprzedajac na Instagramie musisz sprzedawac wizje, nie produkt. Wizje rozesmianego dzieciaczka w Twoim bodziaczku itd. Duzo o tym czytam-lubie wiedziec 🙂 ale jestem tylko teoretykiem. Moze maz ma racje, ze sie nie nadajesz a moze zabraklo Ci szczescia przy wyborze instamateczek…a moze jestes zbyt szczera osoba? Odnosze wrazenie, ze biznes robia tylko kolka wzajemnej adoracji, ludzie ze sztabem pomagierow albo sciemniacze. Nie chce generalizowac ale nawet Balbina, ktora wszedzie opowiada jakie ma serce na dloni okazuje sie sciemnaczem…
Mam nadzieje, ze nie bedziesz sluchac podpowiedzi meza i ze jednak uda Ci sie Cos ukulac!! Ide poszukac Twoich ubran!
PolubieniePolubienie
Dziękuję za szczery opis sytuacji, jakże różny od tych, którzy polecają ‚brać życie za łeb’, ‚kiedy, jak nie teraz’ i tym podobne. Dzięki Tobie przemyślę jeszcze parę rzeczy. Gratuluję odwagi opisania.
PolubieniePolubienie
Dziękuję za Twój komentarz. Dokładnie tak chciałam przedstawić sytuację, bez lukru, bez zbędnego moralizatorstwa. Wiesz, niektórym się udaje a innym nie, oczywiście porażki to nauka na przyszłość i ja tak to traktuję. Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubienie