Amniopunkcja – czy warto zrobić?

Dziś będzie poważnie ale też sentymentalnie i trochę medycznie, choć mamą ginekolog nie jestem 😉 to na końcu postu polecę jej swoją drogą bardzo dobry wpis, który pomógł mi podjąć jedną z trudniejszych decyzji podczas mojej drugiej ciąży.

Post o amniopunkcji planowałam napisać już od dawna jednak ciągle brakowało mi pomysłu na całokształt. Natchnienie przyszło wraz z programem TVN ,,Down the road. Zespół w trasie,,.

Co to jest amniopunkcja? To jedno z badań prenatalnych, inwazyjne bo poprzez pobranie płynu owodniowego bezpośrednio z pęcherza płodowego, gdzie jak wiemy rozwija się płód. Badanie to wykonuje się aby wykluczyć wady genetyczne. Zazwyczaj takie badanie jest rekomendowane kobietom w ciąży, które ukończyły 35 lat lub test Pappa wyszedł im bardzo źle. Najczęstszą wadą jaką bada się w amniopunkcji jest ewentualność wystąpienia trisomii 21, czyli wady genetycznej popularnie zwanej zespołem downa.

Będąc w drugiej ciąży przeszłam przez badanie amniopunkcji właśnie z powodu wyniku testu Pappa, który pokazał mi wynik na granicy wady genetycznej wyżej wymienionej. Było to jedno z bardziej nerwowych i traumatycznych zdarzeń podczas tej ciąży. Stres przez samym zabiegiem oraz strach przed wynikiem były nie do opisania i żadnej kobiecie tego nie życzę. Z jednej strony nie musiałam wykonywać tego badania. Lekarz genetyk, u którego konsultowałam moje wyniki badań, stwierdził, że amniopunkcja nie jest konieczna ale abym resztę ciąży przeszła w spokoju to mogę je zrobić. Wynik badania amniopunkcji jest jedyną przesłanką do przerwania ciąży w razie wad genetycznych płodu. Sam zabieg nie jest bolesny i jak pisała mama ginekolog: wiąże się z ryzykiem poronienia rzędu 1 na 100 ciąż (1%). To jednak najgorszy w tym wszystkim jest strach i niepewność na wynik, na który ja czekałam prawie miesiąc. Już samo to powinno mi dać do myślenia, że chyba nie jest tak źle bo gdyby sytuacja była bardzo poważna to wynik byłby na cito. Tak mi też wytłumaczyła później lekarka na izbie przyjęć w Szpitalu im. Orłowskiego gdzie wylądowałam z mega migreną i odwodnieniem na drugi dzień po amniopunkcji, oczywiście wszystko to spowodował potworny stres po zabiegu.

Zabieg amniopunkcji można zrobić chyba w każdym szpitalu z odziałem ginekologicznym. Ja zdecydowałam się na Instytut Matki i Dziecka na Kasprzaka. Zostałam tam bardzo szybko przyjęta na wizytę u genetyka, który następnie skierował mnie na amniopunkcję, tak jak wspominałam lekarz dał mi wybór i zarekomendował to badanie prenatalne ale nie namawiał. Pamiętam, że wizytę miałam w poniedziałek i szczęście w nieszczęściu właśnie w poniedziałki wykonywane są amniopunkcje w Instytucie. Z perspektywy czasu cieszę się, że w tym samym dniu miałam badanie co wizytę ponieważ gdybym czekała na nie, mogłabym się nie zdecydować a tak poszłam za ciosem. Stres odczułam dopiero na fotelu, gdy lekarz przygotowywał strzykawkę do pobrania płynu owodniowego.

Wiele kobiet boi się amniopunkcji. Panuje przekonanie, że to bardzo boli co nie jest prawdą. Jest to nieprzyjemne ale trwa bardzo krótko i chyba najgorsze jest chyba to, że jako badanie inwazyjne może spowodować poronienie. Powiem wam szczerze, że tego się nie bałam. Chciałam wiedzieć, czy moje dziecko będzie zdrowe czy urodzi się z wadą genetyczną. Ta myśl nie dawała mi spokoju. Wtedy miałam wrażenie, że mój świat się zawali jeśli urodzę dziecko z zespołem downa, że będzie to koniec mojego życia, koniec wszystkiego. Powiem okrutnie… planowałam przerwać ciążę. Dziecko z zespołem downa to dramat, tak wtedy myślałam. Stereotypy tworzone przez media (nawet przez popularny serial w tv), artykuły w prasie opisujące tragedię matek porzucanych przez partnerów z powodu urodzenia dziecka z downem, wspomnienie dorosłej kobiety z downem mieszkającej w mieście mojej babci, gdzie określano ją jako nienormalną. To wszystko siedziało w mojej głowie i te myśli mówiły mi co mam zrobić… dziś strasznie się wstydzę tych myśli.

Nie będzie to jednak post o tym co by było gdyby, bo wynik mojego badania amniopunkcji wyszedł pozytywny dla mnie. Okazało się, że moje dziecko jest zdrowe. Amniopunkcja oprócz stwierdzenia ewentualnych wad genetycznych, określa też w 100% płeć dziecka. U mnie okazało się, że będzie synek.

Gucio kończy dziś 15 miesięcy i nie wyobrażam sobie życia bez niego. Jest niesamowitym łobuziakiem, aktywnym chłopcem, małą gadułą i wiercipiętkiem. Jest oczywiście w pełni zdrowy, na szczęście ❤ Ale gdyby był chory, gdyby wynik pokazał, że występuje u niego trisomia 21 to teraz miałabym tylko córeczkę, jedynaczkę…

Dlatego dobrze, że są takie wartościowe programy jak ,,Down the road. Zespół w trasie,, który mi pokazał prawdziwych i normalnych ludzi, ludzi nieco innych bo mają o jeden chromosom więcej. Niesamowicie wzruszałam się oglądając ich przygody z programie, ich spojrzenie na świat, takie trochę naiwne ale pełne wiary w życie, ich radości i smutki. Stwierdzam z całą pewnością, że dzieci z zespołem downa mogą wyrosnąć na fajnych ludzi dzięki rodzicom, którzy ich akceptują, kochają i dają wszystko to co daje się swoim ,,normalnym,, dzieciom.

Każda historia jest jednak inna i nie ma co generalizować ani nikomu na siłę doradzać. Z drugiej strony będąc z Gutkiem w szpitalu, gdy miał zapalenie ucha poznałam młodą mamę, której 9-cio miesięczny synek urodził się z całym zespołem wad genetycznych. Ta wspaniała dziewczyna spędziła z synkiem więcej czasu w szpitalach niż w domu, jej poświęcenie było niewyobrażalne. Ona nie zrobiła badania amniopunkcji i o wadach dziecka dowiedziała się w dniu porodu. Dlatego uważam, że warto robić badania prenatalne. Może nie zawsze tak inwazyjne ale warto się badać, warto wiedzieć aby przygotować się i czasami zaakceptować co to przyniesie nam los. Jeśli chcecie przeczytać post mamy ginekolog to jest TU.

Dużo zdrowia Mamy dla was!

Dodaj komentarz